Pierwszy raz od
niepamiętnych czasów w tym tygodniu widziałam księżyc, który wygląda jak
kawałek pomarańczy .Ostatnio gdy go obserwowałam był zawsze w pełni. Takie to
już są uroki wstawania o 5, ale przecież kto rano wstaje temu Pan Bóg daje!
Jadąc autobusem dawkuje sobie starannie odmierzone porcje wierszy Vincenta i
historii Owena. Przy wierszach łzy niepohamowanie opuszczają me oczodoły, a
Owen wszędzie pokazuje mi znaki. Dzięki niemu zostałam szaloną fanką
przeznaczenia, może to nawet i dobrze, ale uważać trochę muszę ze wzglądu na
moje tendencje do nadinterpretacji i idealizacji. Jadąc uśmiecham się też do
żółtych drzew :D
Tydzień ten zaliczam
do udanych. Były niespodziewane i bardzo ciepłe uściski z Czacha i Markiem(
prawie tak jak na woodzie ;) ). Zjadłam sporo moich ukochanych precli trochę
sama, a trochę z Indygo, wypiłyśmy cydr nad Wartą i machałyśmy z Czaszką
białymi chusteczkami na pożegnanie cokolwiek to miało oznaczać :) Kupiłam sobie
najbardziej kolorowy indyjski plecak i chciałam przełamać rutynę, ale niestety
chyba okradłam mężczyzn doszczętnie z testosteronu no i przede wszystkim z
kultury i obycia w towarzystwie :D Nie chce już publicznie mówić co mi
ewoluuje, wtajemniczeni wiedzą ;P
Trochę o aurach też
dywagowałam, ale wróćmy do tematu czyli do sprawy mojego powrotu na uczelnie ;)
Optymizm obronny włączony na najwyższe
obroty….
Gdy tam wchodzę słyszę to https://www.youtube.com/watch?v=5-GFHbkd6Vs
Dam tam rade przecież, będę miała
pewniejszą prace i będzie dobrze, studia humanistyczne fajnie by było, ale ja
przecież nienawidzę pamięciówek, a książki i swoje zainteresowania będę mogła
rozwijać po mojej pracy, no i nikt nie będzie mi narzucał już co mam czytać i
myśleć… Tak sobie pomyślałam. No więc Polibuda! Nie będę narzekać, zrobię tego
inżyniera, choć dzisiaj pewnie wybrałabym inaczej. Tragicznie nie jest,
tylko ludzie tam tylko tacy obcy, co nie
Mon?
„Oni nie maja rozkmin życiowych, prą do
celu jak czołgi, a celem są pieniądze…” -Tak sobie narzekałyśmy. Gardzą
humanistami, słabszych chcą zlikwidować bo zaniżają poziom, a lepszych
bo są ich przyszłą konkurencją i czasami mogliby ich wyprzedzić w wyścigu szczurów po kasę omm
omm omm. Nie bardzo jest z kim porozmawiać, a już o czymś więcej niż uczelnia i
czymś takim co mnie choć trochę fascynuje to już w ogóle trudno, priorytety
życiowe bowiem skrajnie odmienne. Zdarza
mi się pleść straszne bzdury i robić z siebie debila, żeby chociaż trochę
pozytywniej tam było.
Na całe szczęście mam Asie, Skibę no i
Marcina, z którymi jest dość żywiołowo i pozytywnie, z Marcinem też
specyficznie. No i zawsze można się
pośmiać też z „Mojej rury”.
Zuzy i Mon już tam ze mną nie ma, tęsknie
ogromnie. Powodzenia niech te Wasze nowe drogi będą tymi właściwymi i usłanymi
spełnionymi marzeniami !
Ze mną jest jeszcze jeden problem związany
z uczelnią techniczną, mianowicie strasznie boję się komputerów, wszelakich
automatów, całej tej nowoczesności i mechanizacji. Już nawet emeryci lepiej sobie radzą z
Excelem niż ja, Zuz potwierdza :P
Mimo
całej tej niechęci i lęku przyzwyczaiłam się jednak do pewnych
automatyzacji. Na przykład do światła w łazience włączającego się na czujnik
ruchu.
Pewnego razu gdy odbierałam Indygo z pracy
(pracowała wtedy w dość nowoczesnym biurowcu) czekałam na nią trochę na
korytarzu i próbowałam coś czytać, ale raczej obserwowałam przechodzących ludzi
i bufetowe menu niż to robić. W pewnej chwili poczułam jednak potrzebę
skorzystania z toalety, więc podniosłam dupsko z mojego punktu obserwacyjnego,
schowałam lornetkę, przeszłam korytarz
po lśniących, marmurowych płytkach i wchodzę do łazienki. A tam ku
mojemu ogromnemu zdziwieniu ciemno! Więc zamiast cofnąć się i pacnąć włącznik
światła za drzwiami zaczęłam machać do sufitu… Hello! Oj trwało trochę zanim zrozumiałam co robię.
Dobrze, że nie przyzwyczaiłam się jeszcze
do automatycznie otwieranych drzwi, a może to jednak wielka szkoda.
"Optymizm obronny włączony na najwyższe obroty..."
OdpowiedzUsuńO tak, bez tego na P nie zrobisz ani jednego kroku.
Nie tak prędko ze mną :> środa i czwartek to były przełomowe dni! Będę się jeszcze starać na tej uczelni się jako tako utrzymać. Co prawda będę musiała pogodzić mój nowy styl życia z tą morderczą budą - to miejsce już nie będzie dla mnie priorytetem. Póki co jeszcze się zobaczymy w grodzie nad Wartą! ;)
Dobrze, że Warta jest blisko :P Szukajmy plusow ;) Trzymam kciuki za Ciebie ;*
UsuńObrałyście swe ścieżyny i kroczcie nimi dzielnie! Tylko może bez nadmiaru testosteronu - nie zniosłabym, gdybym musiała zacząć kupować Ci bokserki na Gwiazdkę albo płyn po goleniu.
OdpowiedzUsuńZapraszam teraz do biurowca - zapali Ci się samo. Jak to się do wygody przyzwyczaiło dupsko... :P
Róbcie swoje, dziewczęta!
Przynajmniej nie bedziesz miała problemu z prezentem ;) W przyrodzie nic nie ginie, nic już na to nie poradze :P
UsuńE, bo ja wiem. Z dziadami zawsze jest problem. Chyba że... Skoro w przyrodzie nic nie ginie już wkrótce możemy zostać kumplami :D
UsuńJest tyle dróg, tyle miejsc... A ja akurat musialam wybrać to, why?! :|
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń