wtorek, 22 września 2015

Matrioszka

Ubierz się ładnie jak do opery. Indygo postanowiła zrobić mi niespodziankę i gdzieś zabrać. Kategorycznie zabroniła cokolwiek sprawdzać, więc ja grzecznie posłuchałam starszego i wyższego rangą członka familii. Ubrałam się stosownie- spódniczka, obcasy, plastikowe perły i pojechałam zupełnie zieloniutka. Snułam pewne domysły, na pewno to będzie coś dziwnego i takie z czapy. A tu? Opera. No proszę, któż by się spodziewał, na pewno nie ja. A w operze Siddhartha.  Mój ukochany Siddhartha i to w formie baletu :D Musiało być więc osobliwie- To było prawdziwe dziwowisko !
Tak to prawda Kamala miała w końcu okazje zmierzyć się z samą sobą :P  I wiesz jak się teraz czuje? Czuje się jak ten pies do którego ktoś zaszczekał z okna. Tak właśnie się czuje. Bardzo zdziwiona :)
Dziękuje z całego serca za ten wspaniały wieczór, był on tak piękny jak pośladki tych nagich i mokrych Adonisów ze sceny.  Jak się ślinić yyyy znaczy gorszyć, to w operze.  A co, raz nie zawsze.

Miała być matrioszka, więc trzeba otworzyć babuszke.  Tak też bywało, nie ma co ukrywać.
Wieczór, a ja sama w czterech ścianach koloru dojrzałej wiśni przy zapalonej świeczce o zapachu lasu. Właśnie zamknęłam  i odłożyłam na półkę Staffa.  Chciałam już zamknąć oczy i zasnąć, ale skrzydlate bydle nie pozwoliło, chwyciło za papier i długopis…

Cicha, deszczowa, melancholijna, a nawet depresyjna- moja ukochana.

 2.09.2015
„Chyba nigdy się z tego nie wyleczę… Wczoraj minął miesiąc, a ja nadal gdy tego słucham przed oczami mam Wasze okurzone i zamglone twarze… Ach gdyby tak można poskakać razem jeszcze raz, ale cóż czasu się nie cofnie, pozostają tylko wspomnienia, idealne jak na jesienną  melancholie, która coraz bardziej ogarnia serce me. Jesień coraz bliżej, wodnika coraz mniej… Oddajmy liściom odcienie brązu z naszych skór, a kolce i grube skóry  pozostawmy kasztanom :P  Pozdrawiam Kochani !
16.09.2015
Zaraz miną dwa miesiące. Stan rzeczy niezmienny. Ja nadal płacze. W ciemności wyciągam ramiona by Was objąć, ale one przemierzają tylko nicość i powoli opadają na moje ciało uświadamiając mi rzeczywistość .  Nawet sny zaczynają w to wszystko wątpić….
Tak to już jesień, nawet kalendarz  przestaje mówić  inaczej. Ostatnie letnie kwiaty ścięte i ukryte w wielkiej księdze. Wiersze Vincenta skserowane, a ostatnia letnia przejażdżka na moich wiernych Wigrach już za mną.  W tym roku zadbałam nawet o kapelusze, tak więc mam co nosić na dachu. Kapelusze są aż trzy. To nic, że męskie, może nawet to i lepiej. Kobieta ze mnie taka,  że w damskim czułabym się nieswojo :P Jak na bal przebierańców, albo jak straszna pańcia.
Pierwszy od W. tak zdewastowany od leżenia w szafie, że stracił już trochę swój fason, ale ja go nie porzucę. Piękny, szary z fioletową wstążką. Dwa następne po dziadku Mieciu, znalezione w starej szafie. Zadbane, niezdewastowane. Pierwszy szary, drugi brązowy. Cudownie! Czas przybić piątkę z Wokulskim. Ja też będę teraz romantykiem w kapeluszu pozytywisty :P I to nawet podwójnie, dosłownie i w przenośni. 
Wakacje minione były tak cudowne, że nie jestem  teraz w stanie o nich mówić, zbyt kontrastują. Spadły liście i nastroje. Oj Wodniku, Wodniku jest z czego spadać w tym roku, ale myślę, że pozostała w moim sercu jakaś cząstka Ciebie, która rozkwitnie wiosną tak jak pąki forsycji.
Teraz będę chodzić po szeleszczącym dywanie i jeść jabłuszka rumiane. Przetwory zrobione, w nozdrzach zapach powideł. Były wykopki, ale ich zapach w tym roku najintensywniej poczułam na koncercie Farben Lehre u krysznowców. Są ziemniaki będę plyndze, szare kluchy i pyruszki z bzikiem. Wywołałam nawet trochę zdjęć … Widzisz to Harry? Jednak nie tylko kobiety ubierające lila różowe suknie są zbyt sentymentalne.

Teraz nie wątpię już tylko w snach, ba nawet już przestałam w to wierzyć  i to na jawie. Ale kto wie czy to jawa czy sen, ja nie.  Czas więc zająć się tymi naszymi namacalnymi znajomościami tu i teraz!
W przyszłość patrzeć mi jednak jakoś ciężko, już tak mam nic na to nie poradzę. Mimo wszystko czas zrobić krok w przód, choćby niewielki, ale zawsze.                                                                     Tup! Myślę teraz o nadchodzącym weekendzie bo szykuje się kolejna nasza lumpiada, ma być ogień - trzeba przecież wyrównać po tak zacnej i kulturalnej niedzieli,  no i znów będzie pełnia nad rzeka... Mam nawet życzenie na weekend dla wszystkich i dla siebie-  Niech się staną RZECZY, najlepiej  niech się staną i zafascynują nas przywracając nam smak, barwy i niechaj zbija szybę! :*

Uwaga! Plebiscyt. Czytelników nie mam zbyt dużo, ale może ktoś wymyśli jakiś zacny temat naszej jesieniady  i tak też się wystylizujemy, ale bez przesady! Za żadne ciastka i kalafiory się nie przebierzemy to musi być coś subtelnego, a zarazem oczywistego. Najlepszy pomysł nagrodzę!    


4 komentarze:

  1. Też bym wróciła do tych pięknych trzech dni, kiedy odzyskałam wiarę w ludzi... Można by to porównać do "efektu motyla", który się teraz dzieje w moim życiu. Hmm, zobaczymy gdzie mnie moje skrzydła poniosą. ;)

    A mam pomysł! :D Stylizacja na Panią Jesień ;P Interpretacja dowolna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ta jaka poetka!

    A jakie są te nagrody, hę?
    Za pośladki nie masz co dziękować, część przyjemności po mojej stronie ;D
    I ooo tak - niechaj się staną Rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Główna nagroda jest oczywiscie zobaczenie mnie wystylizowanej według Twojego pomyslu, ale też w ryj dać moge dać :D :D Koniec tych glupot! Nagroda bedzie zacna, ja proponuje cyganki ;) Monika bedzie miala pretekst do wrozenia nam przyszlosci i mowienia o karmie :P Ja tam patrze czujnym okiem na te Twoje skrzydla... Wierz w ludzi wierz- siła przyciągania :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też w ryj dać mogę dać! :D Zwariowany wariacie.
    No dobra, Miruś będzie piękną cyganką :D
    Myślę sobie - jakie skrzydła?! Odbiło jej? Ale już wiem. Biskup z prezydentem mnie wyeksploatowali umysłowo.

    OdpowiedzUsuń