niedziela, 22 listopada 2015

Jogin z kraju Basków

Jak nie jakiś Borek wielkopolski, Śląsk, Lublin, a nawet Libia to teraz Hiszpańczyk i to nie byle jaki bo z kraju Basków. Przez te wszystkie moje wyjścia jakoś nigdy nie poznałam nikogo sensownego z sensownie odległego miejsca, a obszar moich działań kończy się przecież na Wrocławskiej. Widocznie tak ma być, że ja mogę sobie tylko wzdychać potem,  no i dobrze. Absztyfikanci moi jak tak dalej pójdzie z zaświatów chyba zaczną przybywać, a co świat to za mało- 007 chłódź się :p
To był piękny piątkowy wieczór w gronie jak z woodstockowego namiotu <3 I w sumie było bardzo woodstockowo, piliśmy razem, gadaliśmy bez ogródek i o dupie z dupy, leżeliśmy  wszyscy na ławce razem- jeden na drugim i śpiewaliśmy Piłe tango, czego normalnie poza woodem to pod karą tortur byśmy nie zrobili. Indygo nawet niechcący odświeżyła jeden z tamtych kontaktów, a ja jak to Nat powiedziała znowu znalazłam sobie „ latynoskiego” kochasia. Ten był teraz prawdziwy, a nie udawany i tylko ze względu na urodę.
Hopsam sobie radośnie i niewinnie, aż tu nagle  w pewnej chwili jakiś młodzieniec pyta mnie  po angielsku czy może ze mną zatańczyć, ja na to no, że yes. Jakby spytał po polsku to pewnie odparłabym nie :P Próbuje z  nim jakoś się dogadać, ale on tylko baskijski, hiszpański i angielski, a ja przecież po angielsku ni w ząb, a moje niemieckojęzyczne umiejętności  na nic się mogły zdać. Pohasałam z nim trochę i wymknęłam się do Cioci po radę, no i mówię, że taka a taka sytuacja i, że się nie dogadam i co ja mam mu powiedzieć? A Ona na to-  Pozostaje Ci język ciała ;D Zawsze słucham się Cioci, więc nie wiem czemu tym razem miałoby być inaczej :p
Koleś jednak przez cały czas próbował ze mną jakoś pokonwersować, ale no nie byłam w stanie więc zmęczona tymi nieudanymi próbami skleciłam „zdanie” you no speak English, you dance end maybe kiss… Co ta wódka robi z człowiekiem :D Nie sądziłam doprawdy, że jestem  zdolna  do takich oświadczeń i że po angielsku jest w stanie komuś coś przekazać.
Wieczór był jednak długi więc siłą rzeczy trzeba było jednak posiedzieć i porozmawiać. Pytam Go więc jak ma na imię, a on że Jogin, myślałam, że walne :D Zachowałam się w tym momencie jak Kevin Costner z tańczącego z wilkami w scenie z tatanką. Usiadłam na krześle w miarę możliwości po turecku i uniosłam ręce jako do medytacji i zamruczałam ohmmmmm i pytam jogin? Mój towarzysz pokiwał przytakująco rozbawioną głową- yes jogin :D Ziom spytał mnie o namiar i o imię, więc napisałam mu w telefonie swoją godność – serio się tak nazywasz? ( Ci co znają moje nazwisko zrozumieją), ja że jest yes i zaśpiewałam kawałek AC/DC highway to hell. Taa on na to że Ty to jesteś very taka właśnie diabelska :D No chyba zacznę się określać dowcipna, gorąca i z posagiem :D Może wtedy jakoś zdołam się wyeksponować  i osiągnąć to na co czeka moja rodzina. A tak swoją drogą to posag mam zacny: pierzyna, komplet sztućców, szydełkowy obrus, różowy durszlak  i wiele, wiele innych, ktoś chętny? :D Nie wiedziałam jak i nie potrafiłam go spławić, bo co miałam powiedzieć- Słuchaj ni popykasz, więc w zasadzie możesz sobie iść już. No nie dotarłoby, więc musiałam się nim zając. I tak se myślę teraz, że nawet nie najgorzej mi to wyszło. Powiedziałam mu nawet komplement, że wygląda trochę jak Joaquin Phoenix ( a teraz z ciekawostek Jogin, w sumie to Jokin to hiszpański odpowiednik Joaquina ) trafiłam w jego gust, zamówiłam Ring on fire Casha i bardzo się ucieszył- Oo Johnny Cash, I LIKE J. Cash.

Ogólnie dałam rade, prawdziwa polska gościnność  przeze mnie przemawiała. Normalnie to raczej wygląda to inaczej i nie daję rady w takich sytuacjach wcale i chyba wcale nie chce, może dlatego, że wiedziałam że to i tak nic jakoś się zachowałam, w rzeczywistości jakoś wszyscy mają mnie dosyć i uciekają jak się wdam z nimi w dyskusje. Pomyślałam sobie nawet, że może ze mną jest jak z Jachem, wszystko ładnie, pięknie, ale jak już się odezwę to koniec. Wiktor może potwierdzić, że chyba jednak nie powinnam mieć za dużego pola manewru i popisu jeśli chodzi o mowę, no nigdy wcześniej też nie usłyszałam- Stay with mee. Chyba jednak nie zniechęcił się i na coś liczył. Widzisz, przeznaczania nie oszukasz, Kamala to Kamala i czy chce czy nie musi zbałamucić jakiegoś jogina :P:*

4 komentarze:

  1. Kamala sama tę sytuację nakręciła, jak z powyższej relacji wynika, więc raczej chce zbałamucić, a nie chce czy nie chce. Dedukcja! Och, no nic to, zostaję w osamotnieniu w moim buncie przeciwko rodzajowi męskiemu. Deklaracje mych towarzyszek nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale nic to! Takie życie, stara ciotka to przecie rozumie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli mówisz, że zrobisz mu highway to hell'er jeśli Espaniolo użyje swoich jogińskich sztuczek? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba buum ;) Kamala jest jednak jeszcze postacią z książki Hessego, a nie nim samym, aczkolwiek nie ma zamiaru dalej się zapuszczać w tą sferę bo zniesmacza mnie zbyt bardzo całe to podejście do tego i uraz mam :p

    OdpowiedzUsuń